Z powieścią
„Szczęściarz” miałam do czynienia dużo wcześniej, a właściwie z jej ekranową
wersją. Było to jednak na tyle dawno, że pamiętałam zaledwie zarys. Bez
szczegółów. I wiecie co, nie lubię wyprzedzać wydarzeń. Miło wspominam
ekranizację, ale to odebrało książce jej niepowtarzalność, a mi jako czytelnikowi
zainteresowanie i przeżywanie tej historii, tak jakbym czytała ją po raz pierwszy.
I chyba nikogo nie zdziwi, że Logan i Beth przybrali twarze
aktorów. I właśnie tak na nich patrzyłam. Przed oczami miałam nie długowłosego
Logana tylko Zaka Efrona.
Po przeczytaniu książki
sięgnęłam jeszcze raz po film. Obejrzałam, ale tym razem nie zrobił na mnie
wrażenia, jak było to za pierwszym razem. Dopiero teraz widzę znaczne różnice.
Oczywiście pewne motywy książkowe zostały przeniesione na ekran i właściwie na
tym kończy się podobieństwo z powieścią. Poczynając od wyglądu, po wiek syna
Beth i samego Logana. I zastanawiam się, dlaczego takie szczegóły zostały
zmienione. Inne okoliczności poznania się Beth i Logana w książce i w filmie.
Inny przebieg zdarzeń podczas ratowania Bena. Inaczej zaczyna się film a
inaczej książka. Czy nadal jest to ta sama historia? Dla mnie ekranizacja, jaką
zobaczyłam, jest jedynie uproszczeniem, niepełnym tworem. Sekwencją wybiórczych
scen.
Ale do rzeczy!
Szczęściarz to Logan. Służył
w piechocie morskiej. Odbył służbę w Iraku. I wiele razy otarł się o śmierć.
Pewnego razu znajduje zdjęcie młodej dziewczyny. Wie jedynie, że jest śliczna,
a jej imię rozpoczyna się na literę E. Kimkolwiek jest, przyniosła mu szczęście
– tak przynajmniej uważa przyjaciel Logana, Victor. Misja dobiega końca, a
Logan postanawia odnaleźć tę dziewczynę, przemierzając kraj w jej poszukiwaniu.
Gdy odnajduje ją w Hampton, nie ma odwagi wyznać jej prawdy, jak fotografia
trafiła w jego ręce. Daje sobie czas, aby bliżej poznać Elisabeth. Dowiaduje
się też, że dziewczyna rozwiodła się i wychowuje syna. Czy Logan odwdzięczy się
Beth za ‘ochronę’? Czy odmieni jej życie? I czy wygra starcie z jej byłym mężem
Keithem?
Historia Logana i
rodziny Beth może jak najbardziej zainteresować czytelnika. Opisy miejsc,
sytuacji pozwalają wejrzeć dogłębnie w świat bohaterów. Gdybym miała wybierać
między powieścią a jej ekranizacją, wybrałabym bez wahania książkę. Moje
odczucia, co do powieści są jak najbardziej pozytywne, stąd i pozytywna ocena.
Polecam ją tym, którzy lubią twórczość Sparksa. Cenią sobie jego styl. Lekkość pióra
i niepowtarzalność.
Moja
ocena: 5/5
Nie czytałam, ale wszystko brzmi zachęcająco. Ja uważam, że zawsze najpierw powinno się czytać książkę, a potem oglądać film, bo w 90% przypadków książka jest zdecydowanie lepsza. Na razie według mnie tylko książka "Jesienna miłość" Sparks'a była gorsza niż film nagrany na jej podstawie, czyli "Szkoła uczuć". Teraz czekam na ekranizację "50 twarzy Greya".
OdpowiedzUsuń"Szkołę uczuć" widziałam, ale nie wiedziałam wówczas, że to film na podstawie książki Sparksa. Bardzo wzruszajacy, a co do książki to jeszcze nie czytałam jej. Wszystko przede mną.
UsuńTeż czekam na ekranizację "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Wczoraj kupiłam bilety.
I ja już mam bileciki na Szarego :) Teraz zaczynamy odliczanie do premiery:)
UsuńA ja do kina się nie wybieram. Poczekam i obejrzę później w domu :D
UsuńWytrwała jesteś ;)
UsuńA u mnie ta książka stoi na półce i się kurzy;) po twojej recenzji wiem, ze powinnam jak najszybciej się za nią zabrać:) A jeśli chodzi o ekranizacje książek Sparksa, to ja zawsze mam wrażenie, że w filmie cała historia została spłycona. Tak było np. z Ostatnią piosenką.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ja to zrobiłam, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki autora. Aż serce mnie boli, gdy widzę tak pozytywne recenzje jego książek.:)
OdpowiedzUsuńWidziałam wersję filmową ,,Szczęściarza" i właściwie nie czuję już potrzeby, by zapoznawać się z powieścią... Bywa :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam książki i nie oglądałam filmu, ale chętnie to nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńNo tak to czesto jest z tymi ekranizacjami, po łepkach byle by wyprodukowac kolejny film.
OdpowiedzUsuńDlatego trzeba najpierw przeczytać książkę, a później oglądać film. ;-) Chociaż i mnie zdarza się zaczynać od filmu, to później rozczarowuje się przy lekturze.
OdpowiedzUsuńA co do Sparksa... uwielbiam tego faceta. :-P
Książki nie czytałam, jedynie film oglądałam, średnio mi się podobał, ale chyba już Ci to kiedyś pisałam, że nie przepadam za Efronem i jakoś mi tam nie pasował ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam filmowe okładki, mają w sobie jakiś urok i bardziej pozwalają wyobrazić sobie głównych bohaterów, tak, jak w przypadku ''Szczęściarza''. Książki co prawda nie czytałam, ale jeszcze dziś się za nią rozejrzę, gdyż bardzo lubię twórczość Sparksa. Oczywiście w planach mam także ekranizację.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Sparksa :)
OdpowiedzUsuń