Przyszła pora na
kolejny przegląd filmowy. Tym razem przedstawię cztery filmy, które
widziałam. Z jednych jestem bardziej zadowolona, a z innych mniej. Może już
któryś z tych filmów widzieliście i podzielicie się również swoją opinią na ich
temat. Wszystkie te filmy to świeżynki, jeszcze z tego roku.
Pierwszy film, o którym
powiem kilka słów, to ostatni film, który z tych wszystkich widziałam i po
którym moje wrażenia są jeszcze dość świeże. A mowa o „Zostań, jeśli kochasz”. O filmie i książce pisaliście w swoich
postach. Po książkę już raczej nie sięgnę, ale film z przyjemnością obejrzałam.
Jest on idealny na wieczór z kubkiem herbaty. Jeśli macie ochotę obejrzeć
wzruszający i dający do myślenia film, z pewnością ten będzie idealny! Być może
ktoś uzna go za ckliwy dramat, wyciskacz łez, film dla młodzieży, ma do tego
prawo. Jednak trzeba pamiętać, że to film o uczuciach, pierwszej miłości oraz o
wyborach życiowych. Mia jest młodą i zdolną, a przede wszystkim bardzo
utalentowaną dziewczyną. Jej całym światem jest wiolonczela, instrument, który
wyraża każdy stan jej duszy. Pewnego dnia poznaje chłopaka, który śpiewa i gra
na gitarze. Chociaż ich światy są tak różne, w ich duszach gra muzyka. Gdy w
grę wchodzi kariera obojga, między Mia a Adamem dochodzi to spięć. Każde z nich
próbuje ‘przekabacić’ ukochaną osobę na swoją stronę. Wszystko, co przyziemne
traci jednak sens, gdy Mia i jej rodzice ulegają wypadkowi. Dziewczyna
pozostaje w zawieszeniu między życiem a śmiercią. A wybór będzie należał do
niej.
„To, czy przeżyjesz,
czy umrzesz, zależy od ciebie.”
Sekwencje – obrazy
przeplatają się w filmie, co jest bardzo interesującym sposobem przekazania
całej tej historii. Przeplatają się sceny po wypadku z tymi przed wypadkiem.
Retrospekcja nadaje magii. Wszystkie wspomnienia są idealnie zestawione.
![]() |
fot. filmweb.pl |
Dramat
/ Produkcja: USA / Tytuł oryginalny: If I stay
Moja
ocena: 5/6
Miesiąc listopad
mogłabym nazwać miesiącem miłości, bo właśnie takie filmy oglądałam. „Miłość bez końca” to film, który
wybrałam na wieczór, na niepogodę i brak chęci do działania. Film ten opowiada
historię gorącego romansu między Jade i Davidem. Młodzi kończą szkołę średnią,
zbliża się lato i rodzą się nowe znajomości. Podobnie będzie w przypadku Jade,
która wcześniej była skupiona tylko i wyłącznie na nauce i wynikach. Ojciec
pragnie by została lekarzem. A ten nieco apodyktyczny rodzic nie lubi jak coś
burzy jego plany, zwłaszcza młodzieńcza fascynacja. Czy miłość tych dwojga
przetrwa próbę? Czy namiętność okaże się wystarczającym spoiwem tego związku?
„Miłość bez końca”
wprowadza nas w bajkowy świat, w którym wszystko może się zdarzyć – wielka
miłość, namiętność, która nie ma końca i przeciwności, z którymi bohaterowie muszą
się zmierzyć. Film nie skradł mojego serca, ale okazał się miłym wypełniaczem
czasu. Czasami trzeba wejść do takiego bajkowego świata, żeby przestać myśleć o
codzienności, problemach. To może być doskonały reset, pod warunkiem, że
melodramat nie jest Wam straszny.
![]() |
fot. filmweb.pl |
Melodramat
/ Produkcja: USA / Oryginalny tytuł: Endless Love
Moja
ocena: 4/6
Na film – „7:39” trafiłam przypadkiem. Sam tytuł nie budzi
żadnych skojarzeń, a może i nawet nie zachęca do obejrzenia. Na początku
pomyślałam, że to może być film akcji, ale gdy przyjrzałam mu się bliżej,
okazało się, że to melodramat o ciekawej i zarazem prozaicznej fabule. Środki
transportu nie są nam obce. Każdego dnia tysiące ludzi dojeżdża do pracy, do
szkoły autobusem, pociągiem czy tramwajem. I każdego dnia można kogoś poznać.
Carl, główny bohater, jest statecznym ojcem i przykładnym mężem. Ma swoje lata
a w jego życiu nie dzieje się nic wyjątkowego, niezaplanowanego. Każdego dnia o
7;39 przyjeżdża pociąg, który zabiera go do pracy. Pewnego dnia poznaje Sally.
Ta znajomość może okazać się czymś więcej niż tylko zdawkową wymianą zdań w
czasie podróży. Czy Carl zdradzi żonę? Czy uczucie między Carlem a Sally
zamieni się w coś poważnego? Zobaczcie sami.
![]() |
fot. filmweb.pl |
Melodramat
/ Produkcja: Wielka Brytania
Moja
ocena: 5+/6
I film, przy którym
miałam się dobrze bawić, bo to przecież komedia, a sama obsada miała być
gwarantem ‘śmiechu po pachy’ okazał się po prostu ŚREDNI, PRZECIĘTNY, ŚMIESZNY
NA SIŁĘ. Mam tutaj na myśli „Sąsiadów”.
W tej chwili ktoś może zarzucić mi brak poczucia humoru albo niezrozumienie
gatunku, ale powiedzmy sobie szczerze, czy komedia musi sprowadzać się do
błazenady, żeby nie powiedzieć żenady, czy tylko robienie z siebie głupka jest
gwarantem świetnej komedii? Oczywiście, że nie. Komedia tak głupia, że aż boli.
Pomysł na fabułę? Chyba ktoś urwał się z choinki, dosłownie! Sami oceńcie:
młode małżeństwo – Mac i Kelly znajdują wreszcie swoją przystań. Odkąd urodziła
się im córka, ich życie zmieniło się diametralnie. Koniec z imprezami,
wyjściami, a czas na spokojne życie rodzinne, które może zbałamucić sąsiedztwo.
Mac i Kelly mają nie lada problem, bo ich sąsiadem okaże się studenckie
bractwo, które imprezuje i planuje zrobić coś niezwykłego, aby zapisać się w
historii.
![]() |
fot. filmweb.pl |
Komedia
/ Produkcja: USA / Tytuł oryginalny: Neighbors
Moja
ocena: 2+/6
Oglądaliście może któryś
z tych filmów? Jeśli tak, to jakie są Wasze wrażenia? Polecacie a może uważacie
ten film (filmy) za stratę czasu? A może nie słyszeliście o nich i macie ochotę
obejrzeć któryś z nich?