Nie trzeba chyba mówić,
kim jest Leni. To wiedzą wszyscy, którzy interesują się filmem lub historią.
Wielu osobom na pewno chociaż raz w życiu to nazwisko obiło się o uszy. Nic
dziwnego. Riefenstahl była nie tylko aktorką, ale także reżyserką filmową i
fotografką. Nie sposób też zaprzeczyć, że była jedną z najbardziej
kontrowersyjnych osobowości XX wieku. Leni miała ogromny talent, prowadziła
niezwykle ciekawe życie, a ambicja nie pozwalała jej spocząć na laurach. Do
końca swoich dni – zmarła w 2003 r. w wieku 101 lat – walczyła o uznanie,
szacunek, a także o dobre imię.
Ta piękna i
wyemancypowana kobieta będzie wypierać się wielu faktów ze swojego życia. „(…) sztukę autokreacji będzie doskonalić aż
do śmierci (…). To, że kiedyś była jedną z wielu anonimowych aktorek, niedoszłą
gwiazdeczką szukającą uwagi wszędzie, gdzie tylko można, w nurzającej się w
dekadencji nieszczęsnej Republice Weimarskiej, nie pasowało do wymyślonego
przez nią scenariusza.” (str. 8) A bliska znajomość z Adolfem Hitlerem i
nazistami zaciąży nie tylko na jej życiu, ale i karierze. To, co za czasów
Trzeciej Rzeszy wyniosło ją na wyżyny sukcesu, to po zakończeniu II wojny
światowej pociągnie ją za sobą na dno. Dwa filmy, wydawałoby się, że znakomite,
nowatorskie i nie mające sobie równych w tym czasie, a mowa o „Triumfie woli” i „Olimpii” okazują się być gloryfikacją jednego z najbardziej
znienawidzonych ludzi, Adolfa Hitlera. Chociaż Leni będzie się tego wypierać,
tłumacząc, że były to jedynie filmy dokumentalne, będzie musiała zmierzyć się z
falą krytyki, upokorzeniami i porównaniami. Cena jaką przyszło jej zapłacić za
współpracę z nazistami będzie wysoka.
Masakra w Końskich,
zaangażowanie niemieckich Cyganów z przejściowego obozu Maxglan w jej filmie,
zaprzeczenia, jakoby mieli zginąć w obozach koncentracyjnych, walka o pieniądze
i spadek z dziećmi jej brata Heinz’a świadczyć będą nie tylko o wyrachowaniu,
kreowaniu rzeczywistości według własnego ‘widzimisię’, ale przede wszystkim braku
empatii dla wielu niewinnych ofiar.
Ona
[..] nie przeciwstawiała się strzelaninie. Twierdziła, że była jedynie
świadkiem naruszenia dyscypliny wojskowej, której ofiarą mogła się stać, i nie
wahała się powtórzyć tego prawie pół wieku później pod koniec swoich wspomnień:
„Nigdy nie widziałam w Polsce zabijania – ani żołnierzy, ani cywilów”.
(str. 214)
Siedemnastoletnia
wówczas Cyganka Rosa Winter wspominała: „Byliśmy wszyscy w obozie. Wtedy
przyszła ona i zaczęła wybierać ludzi. Byłam tam z wieloma innymi młodymi
ludźmi. Spodobaliśmy się jej”. (str. 227) – Leni
jednak zaprzeczała, że była kiedykolwiek w tym obozie i osobiście wybierała
statystów. Najgorsze jednak było jej twierdzenie, że wszyscy oni przeżyli
wojnę: „Niemal wszystkich widziałam już
po wojnie” – twierdziła. „Nic się nie stało żadnemu z nich”. (str. 310)
Leni nigdy nie
zaprzątała sobie głowy polityką. Była to dla niej obca materia, która od czasu
do czasu krzyżowała jej twórcze plany, ale generalnie stanowiła osobny byt. Po
wojnie będzie się wypierać, że była reżyserką nazistów i że zgadzała się z ich
polityką. Ale czy depesza Leni do Hitlera nie świadczy o jej zaangażowaniu w sprawy
polityczne Trzeciej Rzeszy i nie stanowi podpisywania się pod jego agresywną
polityką? „Z nieopisaną radością, głęboko
poruszeni i wdzięczni, cieszymy się wraz z Tobą, mein Führer, Twoim i Niemiec
największym zwycięstwem, wejściem wojsk niemieckich do Paryża. Osiągnąłeś
wszystko, co jest w stanie zrobić ludzka wyobraźnia, dokonałeś czynu, którego
nie można porównać do żadnego innego w historii ludzkości. Jak możemy Ci
podziękować? Gratulacje to za mało, by oddać uczucia, które mnie przepełniają.”
(str. 216) Trudno w takiej sytuacji mówić o naiwności, czy bronić się
niewiedzą, albo wyłącznym zaangażowaniem w pracę.
Leni Riefenstahl to nie
tylko artystka, która poświęciła życie swojej pasji, ale przede wszystkim
człowiek, który bagatelizował sytuację wielu milionów ludzi, którym przyszło
zginąć za czasów dyktatury Hitlera. Leni z pewnością to nie obruszyło. Usilnie
walczyła o siebie i sławę, która jej się należała. I chociaż wielu doceniało
jej talent, werwę oraz determinację, to drugich tylu raziła jej postawa oraz
przeszłość. Jedno jest pewne „granica
między życiem a filmem jest dla Leni Riefenstahl płynna” (str. 311). Nie
stanowi to jednak dla niej żadnego usprawiedliwienia.
Biografia Leni napisana
przez Steven’a Bacha jest najlepszą biografią jaką czytałam. Jeśli istnieje coś
takiego jak obiektywizm, to ta książka z pewnością była obiektywna. Autor chce
przedstawić prawdy i mity na temat życia Leni. I wydaje mi się, że osiągnął to,
przedstawiając niezakłamany portret niezłomnej kobiety, jaką była Leni. Chociaż
w notatce od tłumaczy możemy przeczytać o pewnych nieścisłościach, to myślę, że
nikt nie jest wolny od błędów, a sama biografia jest warta zaczytania się w
niej.
Moja ocena: 9/10
Aż wstyd przyznać - nie czytałam jeszcze żadnej biografii. Piszesz, że jest najlepsza jaką czytałaś - wpisuję na listę: do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że masz ochotę sięgnąć po nią :)
UsuńBiografia Leni jest ciekawa, napisana przystępnym językiem i nie jest nudna, jak wiele innych biografii. Naprawdę polecam :)
Lubię czasem przeczytać biografię ;)
OdpowiedzUsuńAż mi głupio, bo ja to nazwisko słyszę po raz pierwszy ;-) Ale zaintrygowałaś mnie :-)
OdpowiedzUsuńJa nie słyszałam o Leni, ale widzę, że trzeba to nadrobić.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czasami sięgam po biografie - a tą czuję się zainteresowana, więc chętnie zapoznałabym się bliżej z Leni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jeśli chcesz, zajrzyj do mnie:
www.nieidentyczne-polki.blogspot.com
Leni, to dla mnie przykład osoby, sięgającej po sławę nie bacząc na krzywdę i śmierć. To prawda, była profesjonalistką, ale czy cena cierpienia niewinnych ludzi, nie była przypadkiem za wysoka. Mnie, jednak razi jej wyrachowanie i cynizm...
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca recenzja.
To prawda, była aż tak bardzo zajęta sobą, że nie potrafiła dostrzec nic poza tym... a szkoda.
Usuń