Co musi mieć w sobie książka, abyś sięgnęła po nią: interesujące zdjęcie
okładkowe czy może opis tego, co znajdziemy w środku, na tych załóżmy trzystu
paru stronach? Okładka „Nielegalnych
związków” to obietnica przeżycia czegoś niezwykłego. To pasja, namiętność
między Nim a Nią. Jednak to słowa pisarki, Grażyny Plebanek, którymi została opatrzona
książka zachęciły mnie do sięgnięcia po tą powieść:
„Nie
chciałam pisać o miłości. Ale spotkałam mężczyznę, który opowiedział mi o
swoich miłościach – do żony, do kochanki, i o tym, jak bardzo w tej całej
zawierusze boi się o dzieci. Pomyślałam, że już czas uczynić mężczyznę głównym
bohaterem romansu. Bo on kocha i cierpi – ale nie „za miliony”. Dzisiejszy
mężczyzna trzyma ręce na brzuchu rodzącej kobiety, przewija noworodka, gotuje,
pierze. A kiedy trafi go „nielegalne” uczucie, musi się zastanowić – co dziś znaczy
być prawdziwym mężczyzną? Jaką rolę we współczesnym, partnerskim układzie gra
zdrada, rzecz stara jak świat?”
Książkę kupiłam za jedyne 9,87 zł.! Pomyślałam, że warto, nie tylko ze
względu na cenę, ale także ze względu na problematykę, by przekonać się, jakie
odcienie ma zdrada, z czym wiąże się i jakie niesie konsekwencje dla rodziny. I
czy można kochać dwie kobiety oraz z czego wynika ta dwoistość.
„Nielegalne związki” to szerokie
spektrum zdrady. Jonathan, główny bohater, odtwarza w pamięci, jak doszło do poznania
kochanki, i jak do zdrady. Czy ma wyrzuty z tego powodu? – oczywiście, ale
mijają, gdy tylko przekroczy próg mieszkania Andrei, bo tak ma na imię jego
nowa ‘pasja’. Jak każdy nałóg, tak i ten bywa zabójczy – dla miłości
małżeńskiej. Jonathan nie ma odwagi porzucić Megi, swojej żony i dwójki dzieci.
Nie stać go też na odcięcie się od kochanki, która działa jak magnes, raz
przyciąga, raz odpycha. A im bardziej odpycha, tym bardziej Jonathan angażuje
się w ten związek bez przyszłości. Bez Andrei nie wyobraża sobie już egzystencji.
Robi wszystko, aby się z nią spotkać, tak organizując sobie dzień, by tylko móc
dotknąć jej ciała, by przeżyć wielką namiętność, nawet kosztem więzi z Megi. Czy
miłość do obcej okaże się zgubna? Czy dziecko, którego spodziewa się Andrea
jest jego? Czy można ratować małżeństwo po tak niszczycielskim żywiole, jakim
jest zdrada?
Andrea to fizyczne przeciwieństwo Megi. Jej miła powierzchowność wzbudza
męskie zainteresowanie.
„Cieszył się, że żona nie domyśla się, czym te sałatki są – częścią
planu powrotu ‘męża marnotrawnego’, praktyczną odmianą Stefanowych kwiatów na
przeprosiny. Gdyby mógł nosiłby ją na rękach – ale nie mógł jej dotknąć. Nie
tylko go nie pociągała, ale wręcz odrzucała – taka jasna, bezpłciowo dobra –
inna niż Andrea.”/ s. 279
Gdy otworzysz książkę natkniesz się na cytat: „Miłość do jednego tylko
mężczyzny czy jednej tylko kobiety jest wyrzeczeniem […]. Idealizm jest
śmiercią ciała i wyobraźni.” Zrobił on na mnie piorunujące wrażenie.
Zgodzić się z nim, czy nie? Prawda czy kłamstwo? Gdybym miała się do tej myśli
ustosunkować, powiedziałabym: Wszystko zależy od tego jak postrzegasz miłość lub jakie jest Twoje podejście do
drugiego człowieka. Zaintrygowana nową lekturą przerzuciłam kartkę, zaczytałam
się… Po przeczytaniu mniej więcej jednej trzeciej książki miałam ochotą ją
podrzeć [to chyba dobrze, jak książka wzbudza emocje?], a właściwie wymierzyć policzek
Jonathanowi. Dlaczego? – a żeby się ocknął, oprzytomniał. Miałam ochotę wylać
na niego wiadro lodowatej wody, powiedzieć: „Ogarnij się, człowieku. Masz wspaniałą rodzinę. Czego ci więcej trzeba?”
Złość z powodu zachowania Jonathana słabła później z każdą kolejną stroną.
Zdrada to integralna część życia nie tylko Jonathana, ale także Stefana i
innych wysoko postawionych urzędników w Komisji Europejskiej. Nawet Megi ucieka
od rutyny w romans, który zakończył się dawno i o którym jej mąż nie ma
pojęcia. „Megi wspina się po schodach i staje w ciszy swojego domu. Tak jak sześć
lat temu, gdy wracała późno ze spotkań z kochankiem, pod pretekstem, że ma za
dużo pracy… Stawała w progu, jak teraz – próg szczęścia i wyrzutów sumienia,
seksualnego spełnienia i moralnego drżenia.”
„Nielegalne związki” to nie tylko próba obnażenia
uczuć ludzkich, to także ukazanie współczesnego modelu rodziny, próba wyjścia
poza schematy, że żona może być szczęśliwa tylko z mężem, a mąż z żoną. To
smutna pigułka prawdy. Dla zrozumienia może znalazłoby się tutaj miejsce, ale
ja nie chcę rozumieć, bo każda próba usprawiedliwiania zdrady, będzie oznaczała
przyzwolenie.
Moja ocena tej powieści nie będzie tak surowa jak mieszane uczucia, co
do fabuły. Myślę, że Plebanek udało się pokazać wewnętrzne rozdarcie Jonathana.
Jednak jego próby usprawiedliwiania się tym, że żona nie stara się, nie jest
wyzywająca w łóżku, nie pociąga go, są dla mnie niestrawne. Czekałam na moment
prawdy, na przyznanie się, na to że w końcu Megi zrozumie sugestie otoczenia. Doczekałam
się, ale liczyłam, że ten wątek będzie bardziej rozwinięty, że będę świadkiem dojrzałej
rozmowy zdradzonej ze zdradzającym, a może nawet zdradzającej niegdyś ze
zdradzającym. Nie umiem przekonać się do Jonathana, może dlatego, że jego wola
jest słaba, że nie potrafi tak, jak jego żona zerwać, zakończyć nielegalny
związek. Czy obojgu te związki coś dały oprócz namiętności, podniesienia
własnego poczucia wartości? Trudno powiedzieć, aż tak głębokiej analizy w tej
książce nie zauważyłam. Po przeczytaniu powieści odnoszę wrażenie, że ludzie są
tak zaprogramowani. Nie widzą, że mają wszystko, co trzeba im do szczęścia, są
niespełnieni i sfrustrowani alternatywą: albo – albo, chcą żyć tu i teraz, chcą
być otwarci na różne doznania. A zdrada to… właściwie co to? - środek do celu,
dowartościowanie własnego ego czy może ucieczka?
Mimo niedosytu polecam Wam tę książkę. To podróż nie tylko do wnętrza
każdego z nas, do wartości, które wyznajemy, ale także podróż po Brukseli.
Oczami Jonathana możemy zobaczyć drogę do szkoły, do kochanki, do brasserie. Po drodze rondo Schumana,
rondo Merode, rue Dansaert, Avenue Louise, kończąc na rue des Tongres. Byłam w
Brukseli i myślę, że warto powędrować jej ulicami. Poznać to, co jeszcze
nieznane.
Wybaczcie, że tak rozpisałam się. Chyba warto podyskutować o „Nielegalnych związkach” - to prawdziwe
życie, może trochę przejaskrawione, bo sugeruje się nam, że zdrada to problem
wszechobecny. Mam jednak nadzieje, że tak nie jest, a wielość zdrad to tylko
zabieg pisarski, by zwrócić uwagę na ten problem. Jeśli jesteście
zainteresowani książką, odsyłam Was do fragmentów TUTAJ.
Moja ocena to: 6,5/10